Kto dziś wie, czym zajmowali się kołodzieje, kowale, dekarze, ilu mieliśmy szewców, fryzjerów czy rzeźników. Ta pamięć przetrwała tylko w najstarszym pokoleniu i dawnych kronikach. A przecież Sochaczew przez wieki rzemiosłem słynął. I nie są to czcze przechwałki a fakty poparte badaniami archeologicznymi i naukowymi, licznymi publikacjami i cennymi eksponatami, które można zobaczyć w naszym muzeum. Dzisiaj chcemy przypomnieć dzieje sochaczewskiego rzemiosła w ostatnim stuleciu i roli, jaką w jego rozwoju odegrał Cech Rzemiosł Różnych.
Bogatej wiedzy na temat dwudziestowiecznego rzemiosła w Sochaczewie dostarcza nam kronika spisana przez wieloletniego kierownika biura cechu Wiesława Kraszewskiego.
Zaczęło się od szewców
Sochaczewscy rzemieślnicy za umowną datę powstania cechu przyjmują 1907 r., kiedy to powstało pierwsze w Sochaczewie zrzeszenie rzemieślników - cech szewców. Taka data widnieje na ich sztandarze, a z kroniki Cechu Rzemiosł Różnych dowiadujemy się, że w okresie międzywojennym szewcy utworzyli Spółdzielnię Szewców Chrześcijan im. Jana Kilińskiego. Nie zachowały się dokumenty z tamtych czasów, więc możemy tylko spekulować, że sochaczewska organizacja była częścią istniejącej już w Warszawie spółdzielni o tej samej nazwie, która rozszerzała swoją działalność na cały kraj. O rozwoju ogólnopolskiej już spółdzielni możemy przeczytać w Przeglądzie Rzemieślniczym nr 26 z 1937 r.
Przetrwała ona czas okupacji, udzielając sobie wzajemnej pomocy, m.in. w zdobywaniu materiałów, a także niosąc pomoc mieszkańcom Sochaczewa, głównie ludności żydowskiej. Wśród założycieli lokalnej spółdzielni kronika cechu wymienia: Ignacego Zielonkiewicza, Ignacego Miklaszewskiego, Michała Smaka, Henryka Kwiatkowskiego, Zygmunta Witasiaka, Jana Szymaniaka, Polikarpa Pawłowskiego.
Liczny i prężny cech szewski przez lata stopniowo zanikał, coraz większemu zniszczeniu ulegał także sztandar z 1907 r. W związku z tym Walne Zgromadzenie Delegatów Cechu w 1982 r. podjęło uchwałę o ufundowaniu nowego sztandaru ze składek wszystkich rzemieślników. Jak zanotował ówczesny kierownik biura cechu Wiesław Kraszewski, z powodu krótkiego terminu nie było to łatwe. Ze składek uzbierano 80 tys. zł, podczas gdy jedna z warszawskich spółdzielni zażądała 200 tys. Dzięki staraniom Jerzego Bugaja i ówczesnego starszego cechu Juliana Walkiewicza, udało się zamówić sztandar u rzemieślnika z Olsztyna za 116 tys. zł.
Wykonano go na wzór starego i uroczyście poświęcono w 75. rocznicę istnienia cechu w listopadzie 1983 r. W Sochaczewie odbyła się wtedy wielka uroczystość połączona z przemarszem pocztów sztandarowych wszystkich branż do kościoła św. Wawrzyńca, a później spotkanie jubileuszowe w Domu Rzemiosła, w którym uczestniczyło około 300 osób. Piszemy o tym, gdyż rzemieślnicy, z uwagi na obowiązujący stan wojenny, nie otrzymali zgody na zorganizowanie „zgromadzenia”, a mimo to stawili się w komplecie. Kronikarz cechu odnotował skład pocztu sztandarowego. Funkcję chorążego pełnił Mieczysław Gorzak (który jeszcze do niedawna prowadził zakład szewski przy ul. Wąskiej), a chrzestnymi byli: Alicja Szymaniak i Stanisław Kwiatkowski. Warto też dodać, że stary sztandar szewców został przekazany do muzeum ziemi sochaczewskiej.
Sztandar ważna rzecz
Innym fachem legitymującym się przedwojenną historią jest branża „metalowa”, zrzeszająca m.in. kowali, blacharzy. Na ich sztandarze figuruje rok 1923. W czasie okupacji jego przechowywaniem i konserwacją zajmował się Walenty Zwierzchowski, a później jego syn Józef.
Rok później powstał cech rzeźników, bardzo liczny, dlatego szybko doczekał się własnego sztandaru. Jego chorążym był Władysław Żaczkowski, który w 1939 r., podczas bombardowania miasta, z narażeniem życia wyniósł chorągiew z gruzów sochaczewskiego kościoła, gdzie był przechowywany. Przez całą wojnę ukrywał go w mieszkaniu. Z kolei Wojciech Piorun zajął się ratowaniem insygniów rzemieślniczych - buławy, głowicy sztandaru wraz z orłem, księgi pamiątkowej. Nawet ścisła rewizja gestapo nic nie dała. Wojciech Piorun, aresztowany i wysłany do obozu, przeżył i po wojnie oddał przechowywane przedmioty władzom cechu.
Tak jak dla rzemieślników ważne było posiadanie sztandaru i troska o niego, tak dla Niemców wielkie znaczenie miało odnajdywanie i niszczenie wszelkich pamiątek z godłem polskim. Za ich przechowywanie groziła kara śmierci lub obóz koncentracyjny. Nic więc dziwnego, że wojenni opiekunowie sztandarów otaczani byli szacunkiem i wdzięcznością.
Jeszcze przed wojną, w 1938 r., ufundowany został sztandar cechu murarskiego, którego członkami byli m.in.: Tadeusz Kobek, Jan i Kazimierz Stolarscy, Antoni Bajnerman, Władysław Szałapski, Wacław Błaszczyk, Jan, Marian i Kazimierz Modzelewscy oraz wielu innych.
Na krótko przed niemiecką inwazją własną chorągiew poświęcili piekarze. Jak podaje kronika cechu, do jej uratowania podczas okupacji szczególnie przyczynili się Wawrzyniec Kaczmarek i Jan Żukowski, a lata wojny spędziła w ukryciu u Bolesława Kalinowskiego. Cech piekarzy wyróżnił się namacalną pomocą, jakiej podczas okupacji udzielał mieszkańcom Sochaczewa, a po wojnie zainicjował zakup gruntu pod budowę Domu Rzemiosła.
Istotny wkład w budowę siedziby rzemieślników i ich działalność wniósł starszy cechu Witold Górski. W drugiej połowie ubiegłego stulecia jego piekarnia należała do najbardziej znanych w Sochaczewie. Autorka niniejszego opracowania, przemierzając codziennie drogę do Liceum Ogólnokształcącego w latach siedemdziesiątych, upajała się zapachem pieczonego chleba, który roznosił się wzdłuż ulicy Traugutta.
Prawie tysiąc rzemieślników
W lipcu 2020 r. prezesem cechu została Violetta Gzik pochodząca z rodziny rzemieślniczej z tradycjami piekarskimi. Po dziadku, a później ojcu przejęła zakład, który z powodzeniem działa do tej pory przy ul. Traugutta. Oczywiście unowocześniony, z bogatym asortymentem pieczywa, wyrobów cukierniczych a także garmażeryjnych.
- Mój dziadek wypiek chleba rozpoczął w latach 40. XX w. przy ul. Płockiej. Piec chlebowy był ustawiony na podwórku, tam też odbywała się sprzedaż pieczywa. Pierwsza piekarnia powstała na Rozlazłowie. W miejscu, gdzie obecnie się znajduje, znany zakład prowadzili państwo Gruberscy. Najstarsi mieszkańcy pamiętają jeszcze pieczywo z ich piekarni. Budynek przy ul. Traugutta, w którym dzisiaj mieści się nasz zakład, dziadek wybudował w latach 60. – opowiada Violetta Gzik.
Z czasem Stefan Gzik, później jego syn Wiesław, własne piekarnie otworzyli w Warszawie, a tę sochaczewską przekazali pani Violetcie. - Mam nadzieję, że to 80-letnie dzieło będą kontynuować moje dzieci, które podobnie jak ja wyrosły ze środowiska rzemieślniczego - dodaje.
Swoje sztandary mieli także fryzjerzy i krawcy tworzący silne związki branżowe. Nie sposób wymienić wszystkich, ale w kronice znajdujemy informacje, że w 1947 r. starszym cechu krawieckiego był powszechnie ceniony Józef Ochman, który jeszcze wiele lat po wojnie miał zakład krawiecki przy ul. Staszica.
Sztandary posiadały nie tylko poszczególne branże. W 1938 r. ufundowany został ogólny sztandar rzemieślników chrześcijan, który jednak zaginął podczas wojny. Jego replikę wykonano i poświęcono w 1972 r. Jest używany do dziś.
Warto dodać, że w Sochaczewie prężnie działały jeszcze inne branże: stolarska, cukiernicza, zegarmistrzowska, kamieniarska, lakiernicza, wulkanizacyjna, elektryczna, blacharska, dekarska, introligatorska. Według danych z 31 lipca 1985 r. w Cechu Rzemiosł Różnych w Sochaczewie zarejestrowanych było 950 osób prowadzących różnorodną działalność. Nie tylko świadczyły one usługi na rzecz mieszkańców, ale także kształciły uczniów, którzy później przejmowali poszczególne branże.
Z własną siedzibą
Wkrótce po wojnie, bo już w 1946 r., mimo że czasy były ciężkie, rzemieślnicy postanowili wybudować własną siedzibę. Pierwszym krokiem był zakup działki pod przyszły Dom Rzemiosła. Właścicielką placu przy ul. Żeromskiego 8 była wtedy Necha Pinczewska, spadkobierczyni zmarłego Mordki Rajtmana. Zgodnie z aktem notarialnym z 27 marca 1946 r. 800-metrową działkę wraz z parterowym murowanym domem sprzedała ona za 200 tys. zł. Rok później odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę Domu Rzemiosła, ale na jego powstanie trzeba było czekać prawie 20 lat. Otwarto go w 1966 r. i, jak czytamy w kronice cechu, jego budowa kosztowała 4,6 mln zł. Zdecydowaną większość tej kwoty stanowiły składki i dobrowolne wpłaty członków poszczególnych cechów. Milion zł pochodził ze Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy. Była to nagroda za duży wkład finansowy sochaczewskich rzemieślników w odbudowę Warszawy po zniszczeniach wojennych.
Rzemieślnicy wykonali także szereg prac w ramach tzw. czynów społecznych, angażując posiadany sprzęt, materiały budowlane i siłę własnych rąk. Zmarły pod koniec grudnia 2020 r. Witold Antuszewicz, cukiernik z Chodakowa i starszy cechu przez cztery kadencje, wspominał, że jako uczeń pracował zarówno przy budowie Domu Rzemiosła, jak i kościoła w Sochaczewie, bo oba obiekty powstawały w tym samym czasie.
Nowa prezes cechu pamięta, że będąc dzieckiem przychodziła z dziadkiem, Stefanem Gzikiem, na budowę siedziby, a później na różne imprezy organizowane przez rzemieślników.
- Najbardziej utkwiły mi w pamięci zabawy choinkowe z Mikołajem. Wtedy dla dzieciaków to była wielka frajda - paczki świąteczne, zabawa przy zespole muzycznym, poczęstunek. Co roku czekałam na to wydarzenie z wielką niecierpliwością - wspomina Violetta Gzik. - Znane były także bale karnawałowe dla dorosłych. Wtedy miały one atmosferę. Uczestnicy sami dekorowali salę, rozstawiali stoły, zwozili jedzenie. Przygotowania trwały kilka dni, a ja uwielbiałam się im przyglądać.
Dom nie tylko dla rzemiosła
Zapewne ciekawostką dla młodszego pokolenia będzie fakt, że w Domu Rzemiosła działała restauracja. Jak twierdzi Violetta Gzik, prowadził ją Mieczysław Jachacy, później znany restaurator, który w roku 1970 rozpoczął działalność w stolicy. Najpierw prowadził lokal „Pod skrzydłami”, a następnie, wraz z rodziną, inne warszawskie restauracje, w tym słynnego „Bazyliszka” na Starym Mieście.
Druga ciekawa informacja jest taka, że sochaczewski cech posiadał własną orkiestrę, która powstała w latach 1945-47. Zakupiono wtedy ponad 30 instrumentów dętych, a kompletowaniem zespołu zajęli się głównie bracia Felicjan, Stefan i Kazimierz Stolarscy. Orkiestra przez lata występowała nie tylko na imprezach rzemieślniczych, ale także na uroczystościach państwowych i religijnych. Kronikarz odnotował jej występy na Stadionie X-lecia, w katedrze w Płocku a nawet na jarmarku rzemieślniczym w Białymstoku.
Śmierć członków orkiestry i brak nowego „narybku” spowodowały stagnację w działalności muzycznej cechu. Po latach nieużywane instrumenty przekazano ks. Antoniemu Jaszczołtowi, proboszczowi parafii w Trojanowie, który je wyremontował i założył orkiestrę parafialną. Niestety dzisiaj i ona już nie istnieje.
W 1970 r. w budynku cechu na blisko 50 lat zadomowił się Miejski Dom Kultury, obecnie ma tam swoją siedzibę kino „Odeon”. Cech pozostawił sobie część budynku z salą konferencyjną, wynajął zaś salę widowiskową oraz pomieszczenia na antresoli.
Przywrócić rangę
Niestety rzemiosło najlepsze czasy ma już za sobą. Witold Antuszewicz przypominał, że w okresie PRL, mimo ścisłej reglamentacji surowców do produkcji, maszyn i urządzeń, opakowań czy materiałów budowlanych, rzemieślnicy jakoś sobie radzili. To oni stanowili niezwykle ważną gałąź usług świadczonych na rzecz mieszkańców. W czasach, kiedy w sklepach nie było niczego, szewc, rzeźnik, stolarz, czy pani zajmująca się repasacją pończoch byli na wagę złota.
Działacze cechu twierdzą, że największe problemy, paradoksalnie, pojawiły się po 1989 r. Wraz ze zmianą systemu przyszło uwolnienie zawodów. Już nie trzeba było posiadać papierów czeladniczych czy mistrzowskich, żeby rozpocząć działalność na własny rachunek. To spowodowało obniżenie jakości usług, a umiejętności „fachowców” miał weryfikować rynek. Zapewne każdy, kto pamięta tamte czasy, choć raz natknął się na glazurnika, malarza, hydraulika czy speca od naprawy samochodów, po których należało wzywać kolejnych fachowców.
Cech Rzemiosł Różnych zatrudnia dwie osoby: Magdalenę Szyprowską, dyrektora biura, która pracuje od 42 lat oraz księgową - Danutę Stencel, mającą 32-letni staż w cechu. Funkcje prezesa oraz pozostałych członków zarządu są społeczne. W organizacji zrzeszonych jest obecnie 59 rzemieślników.
Kiedy dzisiaj patrzymy na działalność edukacyjną cechu, to wydaje się ona bardzo okrojona. Szkoli rzemieślników zaledwie w dziesięciu branżach: fryzjerskiej, piekarskiej, cukierniczej, krawieckiej, murarskiej, elektrycznej a także w zakresie: mechaniki i elektromechaniki pojazdów samochodowych, blacharstwa i lakiernictwa samochodowego.
Prezes Violetta Gzik chciałaby podnieść rangę zemiosła w Sochaczewie. Zaznaczyć rolę fryzjerów, piekarzy, szewców i wielu innych, bo jeszcze trochę i nie będziemy mieli gdzie naprawić butów, a pieczywo będziemy kupować tylko w marketach. Wszystkich zainteresowanych zaprasza do odnowionej siedziby rzemieślników przy ul. Żeromskiego 8 lub na stronę internetową cechsochaczew.pl.
Dwutygodnik „Ziemia Sochaczewska” nr 2-3/2021