Jeszcze na przełomie lat 80. i 90. przy ul. Warszawskiej 31 stała piętrowa XIX-wieczna karczma. W archiwach Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą znajduje się po niej pewna niespodziewana pozostałość, której warto bliżej się przyjrzeć.
Najpierw jednak trzeba cofnąć się do XIX wieku, który przyniósł naszemu miastu zmianę koncepcji zabudowy miasta. Tematem tym interesowała się już ekipa prowadząca portal starysochaczew.pl. Kilka lat temu ukazał się na nim materiał poświęcony karczmie. Jak ustalili członkowie zespołu, jednym z nielicznych, którzy zajęli się obiektem od strony historycznej, był Wojciech Kalinowski.
W wydanych w roku 1970 "Dziejach Sochaczewa i Ziemi Sochaczewskiej", przeczytać możemy: "Zajazd prywatny Daniela Rutkowskiego według projektu budowniczego obwodowego Jana Łuczaja. Był to jednopiętrowy budynek mieszkalny, z dachem czterospadowym i niewielkim tympanonem na osi, do którego dostawiony był z boku stan dla koni i pojazdów, wysunięty nieco przed budynek główny i ciągnący się równolegle do ulicy. Był to typ zajazdu powszechnie spotykanego w Polsce w XVIII i XIX w." Powyższy opis uszczegóławia "Katalog Zabytków Sztuki w Polsce" tom X zeszyt 24, iż jest to budynek "Klasycystyczny, murowany z cegły, tynkowany. Piętrowy, podpiwniczony, siedmioosobowy, z nieznacznym ryzalitem, zwieńczony pierwotnie trójkątnym szczytem. Na piętrze podział elewacji ramowy, gzyms podokapowy. Układ pomieszczeń dwutraktowy. Dach czterospadowy."
Niestety około roku 1990 na obiekt zapadł wyrok. Był to efekt decyzji Konserwatora Zabytków w Skierniewicach, który to orzekł, że budynek jest w złym stanie technicznym i jedynym wyjściem jest jego rozbiórka. W trakcie prac rozbiórkowych, pod jedną z drewnianych podłóg zajazdu, natrafiono na dawne dokumenty powiązane z Sochaczewem. Znajdowały się wśród nich fragmenty pism urzędowych, gazet oraz prywatnej korespondencji, należącej w przeważającej części do niejakiej Zofii Klementowicz - a rachunki za różnego rodzaju usługi wykonywane w budynku sugerują, iż mogła ona być właścicielką wspomnianego zajazdu. Dokumentacja pochodzi sprzed I wojny światowej. Właściciele ukryli ją zapewne, opuszczając miasto przed zbliżającym się frontem, a fakt, że pozostała ona nienaruszona do czasów nam współczesnych może oznaczać, że nigdy tu już nie wrócili.
Wśród papierów znajdował się również zeszyt z przepisami. Jeden z nich zasługuje na szczególną uwagę - jest to przepis na babę z chleba żytniego, dość intrygujący, zwłaszcza z uwagi na użyte w nim składniki oraz zastosowanie dawnych miar i wag. Nie da się ukryć, że wykonanie baby jest dość czasochłonne. Wypiek ten nie jest też zdecydowanie dedykowany osobom borykającym się z wysokim poziomem cholesterolu. Na początek należy wziąć niewielki bochenek chleba żytniego i pokroić go na grzanki. Te należy ususzyć i potłuc w moździerzu. Otrzymany proszek trzeba przesiać przez sito, by uzyskać coś w rodzaju mąki. Kolejny krok to wzięcie jednego łuta cynamonu (13 g), kilku goździków oraz pół funta cukru (około 0,2 kg). Przyprawy tłuczemy razem w moździerzu i mieszamy z przesianą "mąką" z chleba. Następnie bierzemy (uwaga!) 22 żółtka i dodajemy do suchej mieszkanki. Białka (wszystkie 22) ubijamy na sztywno (na śnieg - jak pisze osoba, spod której pióra wyszedł przepis). Pianę łączymy delikatnie z ciastem i całość przelewamy do wysmarowanej masłem formy. Babę pieczemy "w wolnym piecu", co oznacza najprawdopodobniej niezbyt wysoką temperaturę.
Niestety ani twórcy Starego Sochaczewa ani pracownicy redakcji "Ziemi Sochaczewskiej" nie czują się na tyle dobrymi piekarzami, by podjąć się odtworzenia tej dawnej receptury. Uczyniła to natomiast Fundacja Kuchnia, której jedną z misji jest właśnie chronienie od zapomnienia regionalnych smaków. Jak usłyszeliśmy, powstało ciasto pachnące cynamonem i goździkami, którego smak określono jako "wyjątkowy". Przepis na sochaczewską babę trafił też do wydanej przez fundację broszury "Mazowieckie smakołyki w kuchni".
Zachęcamy do wypróbowania przepisu i podzielenia się z nami wrażeniami. W tajemniczym zeszycie znajdują się jeszcze inne receptury, np. na "zupę z wisien" czy "ciasto na wałku", więc niewykluczone, że wrócimy jeszcze do tematu dawnych sochaczewskich kulinariów.