Marzeniem sochaczewianina, Olka Warchałowskiego, była praca w ekipie konstruującej auta wyścigowe. Siedem lat temu, po roku studiów na Politechnice Warszawskiej, przyjęto jego aplikację do Oxford Brookes University, odpowiednika polskiej politechniki, na kierunku inżynieria sportów motorowych. Dzisiaj pracuje w ekipie McLarena i spełnia młodzieńcze fascynacje jako projektant modelu szybkiego auta dla jednego z najsłynniejszych Teamów Formuły 1.
Kiedy rozmawialiśmy w 2015 roku, studiowałeś jeszcze w Oxfordzie i miałeś nadzieję, że kiedyś dołączysz jako konstruktor do silnej ścigającej się ekipy. Jak trafiłeś do McLarena?
Właściwie już przez cały ostatni rok akademicki aplikowałem w różne miejsca związane z motoryzacją. Także w McLarenie.
Czy w grę wchodziła praca jedynie w Anglii?
Nie, ale siłą rzeczy 70 czy 80 proc. moich aplikacji dotyczyło Wielkiej Brytanii. Zdawałem sobie sprawę, że moja oferta pracy, człowieka zaraz po studiach, bez doświadczeń zawodowych, nie jest zbyt atrakcyjna, dlatego oczekiwanie na jakąś odpowiedź trwało dość długo. Pierwszą pracę dostałem w małym, początkującym wtedy zakładzie, który wykonywał od podstaw samochód na zamówienie. Zajmował się produkcją jednego egzemplarza, który miał być prototypem nowego auta. Kompletowano załogę i załapałem się do niej.
Ciekawe doświadczenie.
Owszem, ale nie wszystko mi się tam podobało, więc po kilku miesiącach znowu rozesłałem kilkadziesiąt zapytań o pracę. W okolicach Bożego Narodzenia 2018 r. otrzymałem oferty z dwóch zespołów F1. Wybrałem McLarena i po okresie wypowiedzenia w pracy, w lipcu 2019 r., dołączyłem do ekipy.
Należałoby krzyknąć: wow! Przecież właśnie o tym marzyłeś.
To prawda. Dołączenie do jednego z najlepszych zespołów Formuły 1 było dla mnie wielkim wydarzeniem. To firma z mocnymi korzeniami. Swoją nazwę wzięła od Bruce McLarena, kierowcy wyścigowego, który był inżynierem i sam wprowadzał poprawki konstrukcyjne w autach. Zresztą zginął na torze podczas testowania jednego z modeli. McLaren był Nowozelandczykiem, ale osiedlił sie w Wielkiej Brytanii i tu założył własny Team. Kiedy zmarł w 1970 r., kontrolę nad firmą przejął zarząd. Dzięki różnym decyzjom biznesowym dzisiaj McLaren to wielki holding.
Na czym polegają twoje zadania w firmie?
Jestem jednym z projektantów modelu samochodu, który testujemy w tunelu aerodynamicznym.
Czyli?
Prędkość, z jaką samochód F1 może pokonywać zakręty, jest tym większa im mocniej jest on dociskany do asfaltu przez opływające go powietrze. Dlatego mamy cały zespół osób symulujących i analizujących przepływy powietrza wokół różnych geometrii naszego auta. Ostateczną próbą dla ich pomysłów są testy w tunelu aerodynamicznym, w którym na modelu samochodu codziennie instalujemy prototypy nowych części, żeby sprawdzić ich reakcje w różnych warunkach, jakich auto doświadcza na torze.
Ten testowany model jest naturalnej wielkości?
Nie, stanowi on 60 proc. wielkości docelowego auta. Specjalny zespół ludzi kontroluje, aby wszystkie parametry osiągane przez model w tunelu, przekładały się na rzeczywisty pojazd na torze wyścigu.
Masz bardzo odpowiedzialną pracę. Ewentualne błędy konstrukcyjne mogą zaważyć na końcowych wynikach.
McLaren to potężna firma, zatrudniająca 800 osób. Każdy konstruktor zajmuje się jakimś elementem całości, np. jedną częścią do samochodu. Potem jest ona wielokrotnie testowana, poprawiana, zanim trafi do ostatecznej wersji samochodu. To już nie te czasy, kiedy przy wielkim stole pracował sztab inżynierów i każdy z nich ołówkiem nanosił zmiany na projekcie. Teraz istnieją specjalne programy komputerowe, dzięki którym praca wygląda zupełnie inaczej. Zdalnie możemy wymieniać się z pozostałymi członkami ekipy swoimi projektami, nanosić poprawki, szukając najlepszych rozwiązań.
Pamiętam, że w czasie studiów odbyłeś roczną praktykę w Finlandii, która także ma bogate tradycje w sportach motorowych, a Fin Mika Häkkinen odnosił tryumfy w stajni McLarena. Czego cię nauczył pobyt tam?
Te kilka miesięcy to była wielka przygoda i poznawanie świata wyścigów od kuchni. Miałem wtedy staż jako inżynier wyścigowy w juniorskiej serii F4, podróżowałem z zespołem po torach Finlandii, Estonii i Rosji i pomagałem młodym kierowcom analizować ich technikę jazdy. Poza tym pomagałem mechanikom przygotowywać samochody do sesji, wykonywałem naprawy kompozytów, razem z innymi rozkładaliśmy i pakowaliśmy całą infrastrukturę boksów, przerzuciliśmy setki opon. Takie korzenie motosportu mają niepowtarzalny, rodzinny klimat, nauczyłem się, jak funkcjonuje zespół wyścigowy, jak zarządzać ego kierowców. Zacząłem doceniać wartość wytworzonych więzi, odbudowując wspólnie z kolegami samochód po kraksie
Mówiłeś o 800 pracownikach McLarena? Z czego utrzymuje się tak ogromna firma?
Produkcja modeli rajdowych to tylko część jej działalności. Dochody przynoszą starty i zwycięstwa w wyścigach Formuły 1. W fabryce powstają także krótkie serie samochodów pod marką McLarena dopuszczonych do ruchu drogowego i wiele innych urządzeń z branży motoryzacyjnej. Jest też duża grupa sponsorów.
Wróćmy jeszcze do twojego pobytu w Anglii? Jak sobie radzisz z dojazdami do pracy, z mieszkaniem i tym wszystkim, co może być trudne dla obcokrajowca?
Obecnie mieszkam w Woking, miasteczku pod Londynem, w którym mieści się słynna siedziba McLarena, a więc do pracy mogę jeździć rowerem. Często nie jest to konieczne, bo dużą część zadań wykonuję zdalnie. Zwłaszcza pandemia ograniczyła naszą obecność w firmie. Poza tym Woking to miłe miasto, w którym mam wszystko, czego mi potrzeba.
A co ze specjalistycznym językiem angielskim, niezbędnym w takiej pracy?
Nie mam z tym żadnych problemów. Całe moje studia odbywały się w języku angielskim, więc zdążyłem przywyknąć do technicznych zawiłości języka. Zresztą wykładowcy na uczelni byli przyzwyczajeni do dużej grupy obcokrajowców i brali poprawkę na ich braki językowe. Po kilku miesiącach zazwyczaj problem znikał.
Myślisz o pozostaniu w Wielkiej Brytanii na stałe?
Na razie podoba mi się to, co robię i nie szukam zmian, ale nigdy nie wiadomo, jak się potoczy życie.
Dwutygodnik „Ziemia Sochaczewska” nr 3/2022