Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies klikając przycisk Ustawienia. Aby dowiedzieć się więcej zachęcamy do zapoznania się z Polityką Cookies oraz Polityką Prywatności.
Ustawienia

Szanujemy Twoją prywatność. Możesz zmienić ustawienia cookies lub zaakceptować je wszystkie. W dowolnym momencie możesz dokonać zmiany swoich ustawień.

Niezbędne pliki cookies służą do prawidłowego funkcjonowania strony internetowej i umożliwiają Ci komfortowe korzystanie z oferowanych przez nas usług.

Pliki cookies odpowiadają na podejmowane przez Ciebie działania w celu m.in. dostosowania Twoich ustawień preferencji prywatności, logowania czy wypełniania formularzy. Dzięki plikom cookies strona, z której korzystasz, może działać bez zakłóceń.

 

Zapoznaj się z POLITYKĄ PRYWATNOŚCI I PLIKÓW COOKIES.

Więcej

Tego typu pliki cookies umożliwiają stronie internetowej zapamiętanie wprowadzonych przez Ciebie ustawień oraz personalizację określonych funkcjonalności czy prezentowanych treści.

Dzięki tym plikom cookies możemy zapewnić Ci większy komfort korzystania z funkcjonalności naszej strony poprzez dopasowanie jej do Twoich indywidualnych preferencji. Wyrażenie zgody na funkcjonalne i personalizacyjne pliki cookies gwarantuje dostępność większej ilości funkcji na stronie.

Więcej

Analityczne pliki cookies pomagają nam rozwijać się i dostosowywać do Twoich potrzeb.

Cookies analityczne pozwalają na uzyskanie informacji w zakresie wykorzystywania witryny internetowej, miejsca oraz częstotliwości, z jaką odwiedzane są nasze serwisy www. Dane pozwalają nam na ocenę naszych serwisów internetowych pod względem ich popularności wśród użytkowników. Zgromadzone informacje są przetwarzane w formie zanonimizowanej. Wyrażenie zgody na analityczne pliki cookies gwarantuje dostępność wszystkich funkcjonalności.

Więcej

Dzięki reklamowym plikom cookies prezentujemy Ci najciekawsze informacje i aktualności na stronach naszych partnerów.

Promocyjne pliki cookies służą do prezentowania Ci naszych komunikatów na podstawie analizy Twoich upodobań oraz Twoich zwyczajów dotyczących przeglądanej witryny internetowej. Treści promocyjne mogą pojawić się na stronach podmiotów trzecich lub firm będących naszymi partnerami oraz innych dostawców usług. Firmy te działają w charakterze pośredników prezentujących nasze treści w postaci wiadomości, ofert, komunikatów mediów społecznościowych.

Więcej

Duszpasterska robota księdza Antoniego

Ma za sobą 40 lat probostwa, 55 lat kapłaństwa i 80 lat życia. Należy do wąskiego grona Honorowych Obywateli Miasta. Mimo słusznego wieku, nadal służy wiernym w konfesjonale i przy ołtarzu. Trudno znaleźć mieszkańca Sochaczewa, który nie wiedziałby, kim jest ks. prałat Antoni Jaszczołt, były proboszcz parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Trojanowie. Duchowny w Nowy Rok obchodził swoje 80. urodziny.

Imię po świętym

- Byłem bardzo zaskoczony ludzką pamięcią. W kościele nie odbywały się żadne oficjalne uroczystości, a mimo to otrzymałem tyle życzeń. Największym zaskoczeniem było przybycie pana burmistrza Osieckiego. Proszę sobie wyobrazić: Nowy Rok, po sylwestrze, msza o 8 rano, a tu pan burmistrz z panem radnym Stasiakiem z bukietem 80 róż i listem gratulacyjnym. Bardzo się wzruszyłem - opowiada ks. prałat.

Ksiądz Antoni Jaszczołt dziwi się swojej długowieczności, bo w rodzinie niemal wszyscy umierali młodo. Jego tata Wojciech zmarł w wieku pięćdziesięciu kilku lat, kiedy mały Antoś był zaledwie czterolatkiem. Ale to ojcu zawdzięcza imię.

- Rodzice byli bardzo religijni. Tata często czytał Rycerza Niepokalanej. Przed moimi narodzinami odbywały się obchody 700-lecia śmierci św. Antoniego, o czym tata przeczytał w gazecie. Postanowił, że dziecko otrzyma imię po świętym - mówi ze śmiechem ksiądz prałat.

Kiedy więc 1 stycznia 1932 r. przyszły duchowny przyszedł na świat, nie było wątpliwości, jakie nadać mu imię. Ks. Antoni pochodzi z małej miejscowości Winna na Podlasiu, 5 km od Ciechanowca. Był najmłodszy spośród rodzeństwa, ale dzieciństwo nie należało do łatwych.

- Już miałem kupione książki i mundurek do szkoły. Piękny, z krótkimi spodniami i kołnierzem marynarskim. Dostałem specjalnie uszytą torbę na podręczniki. Nie zdążyłem ich jednak użyć, bo 1 września wybuchła wojna - wspomina ks. prałat. - Po wejściu Rosjan do Polski szybko jednak zorganizowano nauczanie. Zaliczono nas do Zachodniej Białorusi, dlatego w szkole obowiązkowy był język białoruski i 10-letni system nauczania. Nie potrwało to jednak długo. W 1941 r. przyszli Niemcy. Wtedy już zupełnie nie było mowy o szkole. Ja jednak uczyłem się na tajnych kompletach. Spotykaliśmy się po kilka osób w różnych domach. We wsi mieszkał nauczyciel, więc mieliśmy pomoc. Mama bardzo pilnowała, żebym zdobył wykształcenie, dlatego zaraz po wyzwoleniu zapisała mnie do szkoły w Ciechanowcu. Tam skończyłem szóstą klasę i gimnazjum. Najpierw chodziłem pieszo. Pięć kilometrów w jedną stronę i z powrotem. Później pojawiły się rowery z demobilu, więc od wiosny do jesieni dojeżdżałem rowerem, ale zimą nie dało rady. W naszych stronach zimy były srogie. Żeby mieć więcej czasu na naukę i dostęp do książek, których wtedy nagminnie brakowało, w ostatniej klasie, przed maturą, mieszkałem kątem u kolegi - opowiada jubilat.

Spod ręki Prymasa

Maturę zdał w 1951 r. i w tym samym roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Warszawie. Kiedy pytam, czy nie miał wątpliwości, jaką drogę wybrać po maturze, ks. Antoni odpowiada: żadnych. Święcenia otrzymał z rąk kardynała Stefana Wyszyńskiego nie ukończywszy szóstego roku seminarium.

- To był 1956 rok. Zwolniono uwięzionego przez władze Prymasa Wyszyńskiego, który wymógł na rządzących powrót religii do szkół. Potrzebni byli katecheci. Dlatego ks. Prymas postanowił skrócić ostatni rok nauki w seminariach. 8 grudnia 1956 r., wraz z dużą grupą kleryków, wśród których był m.in. ks. prałat Jan Kaczmarczyk, były proboszcz z Chodakowa, przyjąłem święcenia kapłańskie. Do dziś poczytuję sobie za zaszczyt, że udzielił mi ich Prymas Tysiąclecia. Zaraz po Trzech Królach rozpocząłem moją pierwszą pracę w parafii Jabłonna pod Warszawą. Byłem wikariuszem w Jabłonnej i uczyłem religii w szkole w Legionowie. To była ogromna placówka, mnóstwo dzieci, dużo godzin, praca również w soboty. Niewiele czasu miałem na posługę w parafii, ale to tutaj udzieliłem pierwszych w życiu sakramentów.

Po czterech latach pobytu w Jabłonnej, ks. Antoni trafił do warszawskiej parafii Matki Bożej Loretańskiej na Pradze. Pobyt tutaj nie trwał jednak długo, bo nasz bohater rozpoczął trzyletnie studia magisterskie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jak twierdzi, za jego czasów seminarium nie kończyło się żadnym tytułem naukowym. A młody ksiądz miał ciągoty do nauki. Studiował filozofię, a tytuł pracy magisterskiej brzmiał: "Analiza logiczna dowodów na istnienie Boga u Leibniza". Po ukończeniu studiów prowadził wykłady w seminarium i przymierzał się do doktoratu, kiedy podupadł na zdrowiu. Lekarze stwierdzili silną anemię.

Na leczenie do Trojanowa

- To spowodowało, że biskup Miziołek zaproponował mi objęcie parafii w  Trojanowie. "Trojanów to prawie wieś. Tam jest maleńki zabytkowy kościółek. Wyjedziesz, odpoczniesz, nabierzesz sił i wrócisz na studia" - mówił do mnie. Przyjechałem więc na swoje pierwsze i jak się okazało ostatnie probostwo. Doktoratu nie zrobiłem, bo jak złapałem parafialnego bakcyla, to zachowywałem się jak koń z klapkami na oczach. Widziałem tylko duszpasterską robotę - żartuje ks. prałat.

Ks. Antoni Jaszczołt do Trojanowa trafił w 1965 r. jako 33-letni kapłan. Nie wiadomo, czy to symptomatyczne, ale duchowny przypomina, że to wiek Chrystusowy. W wirze pracy anemia chyba rzeczywiście ustąpiła, bo funkcję proboszcza pełnił 40 lat. Zrezygnował z niej sześć lat temu w wieku 74 lat. Obecnie jest rezydentem w trojanowskiej parafii.

Kiedy pytam, czy nie myślał nigdy o przejściu do większej parafii, wyznaje, że po kilku latach probostwa przyszło mu to do głowy. Parafia była mała i biedna, na wszystko brakowało pieniędzy.

- Pojechałem do swojego biskupa i pytam, czy nie chciałby mnie awansować na większą parafię. "Pomyślimy, pomyślimy" - usłyszałem w odpowiedzi. Z tym myśleniem trochę się zeszło, aż w końcu sam Pan Bóg mnie awansował. W Trojanowie zaczęły powstawać bloki, sprowadziły się tu tysiące ludzi. Parafia ożyła tak bardzo, że w małym kościółku zaczęło brakować miejsca.

Świadectwa obecności

I tu moglibyśmy zakończyć naszą opowieść, bo dalszą część kapłańskiej posługi mieszkańcy Sochaczewa dobrze znają. Również nasza gazeta wielokrotnie pisała o dokonaniach ks. Antoniego. Przypomnijmy jednak najważniejsze, czyli rozbudowę kościoła, co nie było łatwe z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy to taki, że stary kościół znajduje się w rejestrze zabytków i wszystko trzeba było uzgadniać z konserwatorem. Drugi, że w latach 80., kiedy zapadła decyzja o rozbudowie, nie było szans na kupienie jakichkolwiek materiałów budowlanych. Na wszystko potrzebne były deputaty, pozwolenia i przydziały. Całe wsie oddawały swoje przydziały na cement, a i tak kilka dni trzeba było stać w kolejkach do składu czy fabryki, żeby dostać jakiś materiał. Dzięki oddaniu parafian udało się te przeszkody pokonać. Całe rodziny pomagały w załatwianiu formalności, gromadzeniu budulca i budowie świątyni. Powstała także nowa plebania, parkingi z kostki wokół kościoła, kaplica i punkt katechetyczny w Feliksowie. Kościół miał swoją orkiestrę i zespoły parafialne.

Miejscem, które zawsze będzie się kojarzyć z ks. Antonim jest Pomnik Poległych i Pomordowanych stojący vis a vis świątyni. Idee fixe tego monumentu była taka, aby wzbogacać go o świadectwa z pól bitewnych i  miejsc kaźni polskich żołnierzy, w tym także naszych lokalnych bohaterów. Te świadectwa to ziemia przywieziona z Katynia i Miednoje, z Monte Cassino, z cmentarza polskich lotników w Newark w Anglii. Za każdym razem, kiedy do pomnika wstawiano kolejną urnę z ziemią, odbywały się podniosłe religijno-patriotyczne uroczystości. Ich inspiratorem był proboszcz Antoni.

Gołąb z kapelusza

Na nic by się zdały te materialne dowody obecności kapłana, gdyby nie jego oddanie ludziom, serdeczność, jaką okazywał parafianom i ludzkie pojmowanie ich trudnych życiowych dylematów. Czasami za tę otwartość spotykały go przykrości, bo odprawił nabożeństwo żałobne temu, co nie trzeba, albo nie był zbyt surowy dla "zbłąkanych owieczek". Ksiądz Antoni po swojemu rozwijał pracę duszpasterską. Miał własną filozofię.

- Tych, co zawsze przychodzą do kościoła, nie trzeba przekonywać, że powinni to robić. Oni i tak w następną niedzielę stawią się przy ołtarzu, bo to jest ich Kościół. Ważniejsze jest to, żeby trafić do tych, co się pojawiają od wielkiego dzwonu. Na pogrzebie, na ślubie czy pierwszej komunii. Ich trzeba zachęcić, zainteresować, pokazać im Pana Boga. Kiedyś Czesław Miłosz napisał, że warto mieć na wszelki wypadek jakiegoś gołębia w kapeluszu. Bo jak się rozmowa nie klei, nie ma czym przyciągnąć słuchacza, to już go straciliśmy. Taki gołąb może nas wtedy uratować. I tak się starałem robić. Ponieważ wielkim mówcą nigdy nie byłem, bardziej przygotowywałem się do okolicznościowych mszy, licząc na to, że tych, co rzadko bywają w kościele złapię na jakąś ważną myśl. Że jak wypuszczę gołębia z kapelusza, to ludzie przyjdą drugi raz - wyjaśnia ks. prałat.

Księdza Antoniego często spotkamy w konfesjonale trojanowskiej parafii i na niedzielnej mszy św. o godz. 8. Zawsze ma w zanadrzu jakiegoś gołębia.

Jolanta Śmielak-Sosnowska

___

Komentarz:

Wywiad powstał w 2012 r., na 80. urodziny ks. prałata.

Duchowny zmarł 29 listopada 2018 r.

DO GÓRY
Przeglądasz tę stronę w trybie offline.
Przeglądasz tę stronę w trybie online.