Od ponad pięćdziesięciu lat nie zdejmuje harcerskiego munduru, a blisko 30 lat pełni funkcję komendanta Hufca ZHP Ziemi Sochaczewskiej. Mimo że Krzysztof Wasilewski zawodowo wykonywał wiele funkcji, najbardziej znany jest z działalności harcerskiej. Hufiec pod jego komendą liczy dokładnie 465 członków i właśnie świętuje 80 urodziny.
Mieszkańcy Sochaczewa są tak przyzwyczajeni do obecności harcerzy, że nie wyobrażają sobie ważnych uroczystości państwowych czy religijnych bez ich udziału. Nie zastanawiają się, jak zapewniliby wakacyjny wypoczynek swoim pociechom, gdyby nie hufcowa akcja letnia. I wreszcie, nie muszą się martwić, kto, jeśli nie harcerze, zająłby się organizacją Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Młodzi ludzie w zielonych, szarych i granatowych mundurach towarzyszą nam na każdym kroku, a wszystkie ich działania, jak klamrą, spina komendant. Ale kiedy pytam go o receptę na frekwencyjny, wychowawczy i organizacyjny sukces, odpowiada, że bez pracy członków komendy, instruktorów, drużynowych, harcerzy i zuchów, nie byłoby hufca i jego osiągnięć, bo to jest praca zespołowa. Z kolei podwładni i współpracownicy Krzysztofa Wasilewskiego twierdzą, że talenty organizacyjne i charyzma ich komendanta to już połowa sukcesu.
Przyrzeczenie na cmentarzu
Pierwsze wspomnienia Krzysztofa Wasilewskiego z przynależności do harcerstwa sięgają 1959 r., kiedy został zuchem. Zadbała o to jego mama, w młodości harcerka. Dwa lata później złożył przyrzeczenie harcerskie.
- To był lipiec 1961 roku, zniszczony po bombardowaniu i nieodbudowany cmentarz w Aleksandrowie Kujawskim, który znajdował się na szlaku naszego obozu wędrownego. Przyrzeczenie harcerskie odbierał ode mnie pierwszy powojenny komendant sochaczewskiego hufca, Stanisław Adamiec, dla którego Aleksandrów był rodzinnym miastem. Pamiętam jak dziś ciemną noc i leje po bombach, a w nich fragmenty ludzkich kości – opowiada Krzysztof Wasilewski i dodaje, że te dosyć makabryczne okoliczności były rodzajem próby harcerskiej, którą przeszedł pomyślnie.
Od tamtej pory do dziś nosi mundur. Zmieniały się tylko naszywki świadczące o dystynkcjach. Po złożeniu zobowiązania instruktorskiego w grudniu 1970 r. zdobywał kolejne stopnie instruktorskie. Stopień harcmistrza otrzymał w 1979. W latach 70. rozpoczął też pierwszą pracę w „osiemdziesiątce”, gdzie był m.in. komendantem szczepu ZHP.
Kogel-mogel w wiadrze
Mimo upływu lat, z ogromną sympatią wspominają Krzysztofa Wasilewskiego jego dawni uczniowie. Zgodnie twierdzą, że był niezwykle przyjacielski, miał ogromne poczucie humoru, które często pomagało w rozwiązywaniu szkolnych problemów.
- Dzisiaj o kimś takim jak Krzysztof Wasilewski powiedzielibyśmy „luzak”, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu – wspomina Krzysztof Kuźmiński, który uczył się w Technikum Mechanicznym w latach 1984-89. – Był otwarty na młodych, zawsze miał dobry kontakt z uczniami, chętnie pomagał, no i „chciało mu się chcieć”. Niejeden nauczyciel zganiłby nas za głupie pomysły, a Krzysztof Wasilewski często je aprobował. Pamiętam zabawną historię, kiedy po jakimś biwaku zostało nam sporo jajek. Wpadliśmy na pomysł, aby zrobić z nich ogromny kogel-mogel, którym częstowaliśmy na przerwie uczniów – dodaje Krzysztof Kuźmiński, którego dwaj synowie też są harcerzami.
Późniejszy komendant hufca również z sentymentem wspomina tamte czasy i ludzi. Harcówkę, którą młodzież zrobiła od podstaw, uroczystości przygotowywane w szkole, niezapomniane obozy, podczas których wyobraźnia podsuwała wręcz kabaretowe pomysły. Bez namysłu wymienia ówczesnych drużynowych "Siódemki" i "Trzynastki": Jacka Kisiołka i Grześka Adamiaka.
- Pamiętam taki wyjazd z młodzieżą, na którym miał nas odwiedzić ktoś ważny. Trzeba było na szybko przygotować tak zwany program artystyczny. Najłatwiej zrobić to na bazie piosenek harcerskich, do których przydałby się podkład muzyczny. Mieliśmy ze sobą akordeon i trąbkę i od tego zaczęliśmy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na ostatniej próbie okazało się, że młodzi skompletowali cały zespół. W jego skład weszły takie instrumenty jak: obudowa od monitora, łyżka nalewajka, znaleziona gdzieś w piwnicy tara, szklane butelki, blaszana miednica i parę innych rzeczy. A co najciekawsze, gdyby ktoś nie widział, a jedynie słuchał koncertu, nie domyśliłby się, że brzmienie zespołu tworzyło takie instrumentarium - ze śmiechem opowiada Krzysztof Wasilewski.
Lepsze czasy dla harcerstwa
Branie życia na wesoło było swego rodzaju antidotum na smutną rzeczywistość PRL-u, w którym ZHP przeżywało poważny kryzys, a w latach 1950-56 zakazano nawet jego działalności. Mimo to harcerze robili swoje. Zmiany, podobnie jak w wielu innych dziedzinach, przyniósł 1989 r.
Był to także ważny rok dla Krzysztofa Wasilewskiego, który właśnie wtedy został szefem sochaczewskich harcerzy. Rozpoczęła się mozolna praca społeczna, która efekty przyniosła dopiero po latach.
- Z różnych przyczyn odeszła wtedy część kadry instruktorskiej, ale wielką pomoc otrzymałem m.in. od nieżyjącego już hm. Wiktora Łasicy, hm. Alicji Budnik oraz hm. Juliana Tasieckiego, który do tej pory aktywnie wspiera wszystkie harcerskie działania. W tym czasie do hufca należało nie więcej niż 100 harcerzy, teraz nasz stan posiadania to trzy gromady zuchowe, krąg starszyzny oraz 15 drużyn harcerskich, starszoharcerskich, wędrowniczych i wielopoziomowych (to znaczy takich od najmłodszego do najstarszego), działających na terenie powiatu. Wszystkie można było zobaczyć podczas naszej uroczystości 14 maja. Łącznie 465 osób. I w tym miejscu należą się podziękowania dla kadry harcerskiej, ale i dla rodziców, którzy licznie przybyli na nasze święto - mówi Krzysztof Wasilewski.
Z kolei harcmistrz Krystyna Stańkowska przekonuje, że harcerstwo w Sochaczewie nie miałoby się tak dobrze, gdyby nie osoba komendanta.
- Druha Krzysztofa znam od bardzo wielu lat i uważam, że on się urodził harcerzem. Rzadko spotyka się ludzi z tak wielką cierpliwością, spokojem, tak zaangażowanych w działalność na rzecz harcerstwa, a więc dzieci i młodzieży. Kto w tych czasach, kończąc pracę zawodową (Krzysztof Wasilewski od 2000 r. jest dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy - red.) idzie do drugiej i to społecznej. Ale druh Krzysztof nie umie patrzeć na zegarek. Dobrze, że dzień i noc mają inny kolor, bo obawiam się, że w wielu przypadkach nie wiedziałby, że dzień się właśnie skończył. Taka postawa udziela się innym, w myśl powiedzenia „z kim przystajesz, takim się stajesz".
I Orkiestra, i Monte Cassino
Nie da się wymienić wszystkich przedsięwzięć i akcji realizowanych przez harcerzy. Ale o niektórych trzeba choć wspomnieć.
Niemal od samego początku sochaczewski hufiec gra w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, a efekty zbiórek są takie, że nasz sztab co roku otrzymuje do licytacji złote serduszko, o co bezskutecznie zabiegają miasta dużo większe od naszego. Od 25 lat jesteśmy w grupie liderów, a hufiec może się pochwalić trzema medalami: na 15-, 20- i 25-lecie WOŚP.
„Ratujemy i uczymy ratować” to kolejna inicjatywa fundacji WOŚP, w której uczestniczymy od samego początku. W Sochaczewie prowadzony był nawet program pilotażowy akcji, do którego zgłosiły się wszystkie szkoły z powiatu oraz z gminy Kampinos. Akcja dzisiaj jest powszechnie znana, a polega na szkoleniu najmłodszych uczniów w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Szczególnie w tę akcję zaangażowała się hm. Krystyna Stańkowska, będąca jednocześnie nauczycielką w SP3. Dzięki łączeniu tych dwóch funkcji, wychowała ona całe roczniki zuchów.
Sochaczewscy harcerze uczestniczą w ważnych obchodach rocznicowych i wydarzeniach patriotycznych. Wielokrotnie odwiedzali Monte Cassino i inne miejsca rozsiane po całej Europie, w których znajdują się mogiły polskich żołnierzy. Byli na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Wraz z komendantem Wasilewskim 10 kwietnia 2010 r. czekali w Katyniu na Lecha Kaczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego, nie wiedząc jeszcze, że samolot prezydencki rozbił się na lotnisku w Smoleńsku.
Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie i harcmistrz Rzeczypospolitej, jest szczególnie bliski naszym harcerzom. To oni, wspólnie z sochaczewskim muzeum, wystąpili o nadanie mu tytułu Honorowego Obywatela Miasta. To nasi harcerze zdecydowali o postawieniu obok harcówki pomnika Prezydenta Kaczorowskiego i to oni gościli jego żonę na uroczystościach odsłonięcia pomnika.
- Uczestniczyliśmy we wszystkich papieskich pielgrzymkach, za każdym razem pełniąc funkcje medyczne, porządkowe, organizacyjne – dodaje Krzysztof Wasilewski. – Harcerze z Sochaczewa mają świetną renomę jeśli chodzi o obsługę tego typu wydarzeń.
Stworzony do harcerstwa
Nie do przecenienia są akcje letnie i zimowe organizowane przez hufiec, przy czym nie zamyka się on tylko na harcerzy. Od 1976 r. w Łąkie na Kaszubach wakacje spędzało kilka pokoleń sochaczewian, a od trzydziestu lat istnieje tam wybudowana przez harcerzy stanica.
Agata Kalińska, która swoją przygodę harcerską rozpoczynała w latach 70., wspomina Krzysztofa Wasilewskiego z pozycji zucha, harcerza, a później instruktora, oraz z obecnej perspektywy – naczelnika Wydziału Kultury, Sportu, Turystyki i Organizacji Pozarządowych UM.
- Mój pierwszy kontakt z druhem Krzysztofem, to czas przyrzeczenia harcerskiego, które przygotowywał dla uczniów Szkoły Podstawowej w Chodakowie. Już wtedy wydawał mi się charyzmatyczną osobą, pełną pomysłów, serdeczną. Te wyobrażenia w pełni potwierdziły się, kiedy jako nauczycielka SP4 sama organizowałam gromadę zuchową. I później, kiedy jako instruktor jeździłam na obozy do Łąkie i zimowiska do Krakowa. Wtedy wydawało mi się nieprawdopodobne, żeby jedna osoba potrafiła wykonywać tyle zadań, co Krzysztof. Był zaopatrzeniowcem, organizatorem życia obozowego, najlepszym doradcą i kadry, i uczestników. Przez tyle lat nigdy nie widziałam, aby w kontaktach z ludźmi wykazał jakiekolwiek zniecierpliwienie, niezadowolenie. On miał zawsze i dla każdego czas i dobre słowo. Wydaje mi się, że urodził się z takim darem, bo tego się nie da wypracować. A do tego jakby był stworzony do harcerstwa. Uosabia wszystkie harcerskie ideały, które przysporzyły mu potężne grono znajomych i przyjaciół. Czuję się zaszczycona tym, że łączy mnie z Krzysztofem wieloletnia znajomość – mówi nam Agata Kalińska. - Teraz, kiedy kieruję wydziałem organizującym różne wydarzenia kulturalne, patriotyczne, sportowe, ze wszystkimi partnerami życzyłabym sobie takiej współpracy jak z harcerzami. To jest pełen profesjonalizm. Kiedy Krzysztof przychodzi z jakąś propozycją, to ma ją opracowaną w najdrobniejszych szczegółach, a miasto, włączając się finansowo lub organizacyjnie, ma pewność, że będzie to udane przedsięwzięcie.
O tym, że ratusz wysoko ocenia postawę i działalność Krzysztofa Wasilewskiego świadczy fakt, że burmistrz Piotr Osiecki oraz przewodniczący rady Sylwester Kaczmarek wystąpili z wnioskiem o nadanie mu tytułu Honorowego Obywatela Miasta. Decyzję w tej sprawie mają podjąć radni na najbliższej sesji 25 maja.
Tekst ukazał się w Ziemi Sochaczewskiej nr 11/2017.
Komentarz: Krzysztof Wasilewski odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta 9 czerwca 2017 r.. Dwa lata później zrezygnował ze stanowiska dyrektora PUP, przechodząc na emeryturę, oraz z funkcji komendanta hufca, choć nadal pozostał czynny w służbie harcerskiej. Zasiadał we władzach Chorągwi Mazowieckiej pełniąc do 2022 roku funkcję przewodniczącego rady Chorągwi. Zmarł nieoczekiwanie 19 lutego 2023 r., 23 lutego odprowadzony przez rodzinę, tłumy przyjaciół, zastępy harcerzy, władze samorządowe, spoczął w rodzinnym grobie na cmentarzu parafialnym w Trojanowie. Najbliżsi żegnali go po harcersku... "przy innym ogniu, w inną noc". Czuwaj!