Fotografia i postfotografia spotkały się na wernisażu wystawy "Fragmenty, Rendery, Fraktale", którą od 8 lutego można oglądać w Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą. Autorem jest, zamieszkały obecnie w Krakowie, sochaczewianin Andrzej Rosłaniec.
Andrzej Rosłaniec pochodzi z Sochaczewa, tu spędził dzieciństwo i zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym im. F. Chopina. Od 40 lat mieszka w Krakowie, jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jak sam mówi, fotografia to jego hobby „od zawsze”. Miał już kilka wystaw, m.in. w Krakowie i Łodzi. Wystawa w Sochaczewie nosi tytuł „Fotografia i Posfotografia - Fragmenty, Rendery, Fraktale”. W sumie zobaczyć można na niej 42 prace.
Wernisaż spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem. Wystawę otworzyli wspólnie dyrektor sochaczewskiego muzeum Paweł Rozdżestwieński i sam autor. Andrzej Rosłaniec podziękował gościom za liczne przybycie. Jak zaznaczył, nie czuje się pewnie prezentując swoją twórczość w rodzinnych stronach i był pełen obaw o odbiór. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.
W dzisiejszych czasach, gdy dysponujemy coraz to nowszymi technologiami w zakresie fotografii i retuszu, rzeczywistość staje się niejako plastyczna i „łatwa” do przekształcania tak, aby zakomunikować to, co dokładnie chce wyrazić autor zdjęcia. Jednak tylko dzięki wrodzonej wrażliwości, jak i spostrzegawczości można stworzyć fotografie, które wejdą z odbiorcą w rodzaj dialogu. Cech tych z pewnością nie brakuje autorowi "Fragmentów, Renderów, Fraktali".
Zaprezentowane prace należy rozpatrywać w trzech kategoriach, na co wskazuje zresztą nazwa wystawy oraz rozbicie jej na trzy pomieszczenia. W pierwszej sali obejrzeć można rendery, które przykuwają oko na rozmaite sposoby. Czasem jest to gra kontrastami, innym razem uspokajające odcienie szarości, jednak trudno przejść obok tych kompozycji obojętnie.
W kolejnej sali znajdziemy znakomite, pełne żywych barw fotografie, które Andrzej Rosłaniec wykonał podczas swoich podróży po Polsce i świecie. Zwraca na nich uwagę bogactwo detali, które fotografik znakomicie ze sobą skomponował. Ich tematyka sprawia, że są przy tym wszystkim plastyczne i uniwersalne.
W ostatniej sali znalazły miejsce fraktale - to prace, w których pierwotny obraz został przetworzony za sprawą programów komputerowych. W efekcie tego zabiegu obrazy straciły swoją rzeczywistą realność. Tak naprawdę interpretacji tych dzieł może być wiele. Każdy może w nich odnaleźć coś innego, coś według siebie i własnego spojrzenia.
To już kolejny raz, kiedy w Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą możemy zobaczyć fotografie na naprawdę wysokim poziomie. Warto zarezerwować sobie popołudnie, żeby spotkać się z twórczością Andrzeja Rosłańca. (seb)