W Kawęczynie mieszkaniec jednego z popegeerowskich bloków, oblał córkę po nogach naftą i groził podpaleniem.
Mężczyzna od pewnego czasu jest w konflikcie z żoną i córką. Nie nam ten konflikt rozstrzygać, ale z zeznań świadków wynika, że obie strony sporu nie żałują sobie przykrości.
Tego dnia Zygmunt N. był pod wpływem alkoholu i nagle, ktoś wystrzelił w pobliżu z petardy, aż podskoczył. Pomyślał, że znów robią mu na złość. Więc wybiegł przed parterowy barak w którym mieszkali i zobaczył, że córka siedząc na schodach przed domem rozmawia z sąsiadką. Przekonany o swoich racjach krzyknął: - Zaraz zobaczycie jak się strzela!
Pobiegł do komórki i przyniósł ze sobą baniak z naftą, wywiązała się mała pyskówka w wyniku której zdenerwowany Zygmunt N. chlusnął naftą oblewając jedną nogawkę spodni córki. Po czym odstawił go, wyjął zapalniczkę i zagroził, że córkę podpali. Jednak sąsiad, który stał obok wyrwał mu ją. Wezwana na miejsce policja zabrała pijanego do aresztu.
Prokuratura w Sochaczewie wniosła o zatrzymanie Zygmunta N. w areszcie, zarzucając mu usiłowanie spowodowania ciężkich obrażeń ciała. Jednak sąd odrzucił ten wniosek, dając wiarę oskarżonemu, że chciał jedynie córkę nastraszyć. Sąd uznał ponadto, że w stanie w jakim się oskarżony znajdował nie miał realnych możliwości zrealizowania swojej groźby. Ponadto nie był dotąd karany i przyznał się do swego czynu. Będzie więc odpowiadał, ale z wolnej stopy.
(bus)